Choć nasza kultura wypiera ten temat na wiele sposobów, to teza zawarta w tytule pozostaje faktem. Śmierć jest częścią życia. Chociaż ludzie chorują, umierają i giną w różnych okolicznościach – nasze czasy premiują pomysły na życie, które mają nas przekonać, że będziemy żyć wiecznie. Codziennie otaczają nas hasła o „wiecznej młodości”, a reklamy obiecują kolejne produkty, które mają nas oddalić od myśli, że jesteśmy śmiertelni. Nawet tytuł tego artykułu wydaje się w jakiś sposób prowokacyjny.
A jednak śmierć jest nieuniknionym aspektem naszego życia. Ignorowanie jej czy wypieranie z naszej świadomości pozbawia nas głębokiego wglądu w nas samych i rzeczywistych priorytetów. Filozofowie, jak i współcześni terapeuci, zwracają uwagę, że akceptacja śmierci nie odbiera radości życia – wręcz przeciwnie, nadaje mu niezwykłą wagę i tworzy hierarchię wartości. Jak zauważył Wiktor E. Frankl, “Tym, co przeraża ludzi, nie jest śmierć, lecz życie, które nie było przeżyte naprawdę.” Im bardziej jesteśmy świadomi własnej śmiertelności, tym głębiej dostrzegamy, jak wartościowy jest czas, który nam pozostał.
Jednak bez względu na poziom świadomości i akceptacji śmierci, żegnanie się z tymi, którzy odchodzą, jest bardzo bolesnym procesem. Przeżywanie żałoby dotyczy absolutnie każdego z nas, niezależnie od przekonań religijnych czy przygotowania psychologicznego. Życie przynosi nam zarówno miłość, jak i stratę, natomiast pozostawię tu jeszcze otwarty temat więzi, których śmierć nie przerywa… I w moim odczuciu, dużo gorsze od śmierci jest życie bez kontaktu ze sobą, bliskości z innymi i autentyczności.
O tym, jak silnym tabu jest śmierć, przekonuję się za każdym razem, gdy otwarcie mówię, że traktuję ją jako przyjaciela. Dla mnie śmierć to stan, który w jakiś sposób jest blisko mnie zawsze i myślę o odejściu jako o czymś dobrym. Gdy wyrażam to głośno, bywam posądzana o depresję. Przyglądam się temu uważnie, zwłaszcza, że wiara w życie pozamaterialne to podstawa chrześcijaństwa. Czy pozwoliliśmy kulturze mainstreamu wcisnąć sobie kit o własnej nieśmiertelności i dlatego ten temat tak nas drażni? I dodam tu jeszcze, że to, co czuję myśląc o śmierci nie jest pozbawione lęku, wszak to droga w nieznane i jednokierunkowa. Ala taka właśnie jest śmierć. Takie jest życie.
Dziś chcę z serca wyraźnie powiedzieć: tak, na tyle, na ile potrafię to w sobie rozpoznać, myślę o śmierci spokojnie – i na stan wiedzy medycznej, nie cierpię na żadne zaburzenia psychiczne! Moja postawa wobec śmierci, zbudowana na bazie doświadczeń utraty bliskich ludzi- pomaga mi doceniać życie jeszcze bardziej i karmić się zwyczajnymi dniami jak tortem Dacquoise!
I oprócz zadumy – takiej uczty Wam życzę w te nadchodzące, spokojne dni…